sobota, 30 stycznia 2016

But it’s never enough no

Ajj, przerwa się troszeczkę przeciągnęła, przepraszam. Ale każdemu należy się czasem urlop, prawda? Prawda Lisku, prawda.. A styczeń upłynął specyficznie. Sporo spacerów, takich piętnastotysięcznych pod względem kroków, w deszczu, mrozie, śniegu oraz roztapiającym się śniegu. Ale chyba deszcz był najlepszy.. Spacery w deszczu mają coś takiego w sobie.
I sporo czytania też się udało. Jeśli ktoś odpadł w trakcie i zraził się do Metra 2033 to polecam przebrnąć, dalej jest lepiej, a ostatni tom 2035 jest całkiem dobry.
I założyłam sobie (w sumie to było założone już dawno, ale zaczęłam używać) konto na lubimyczytać.pl i polecam. To fantastyczne, chociaż przypomnieć sobie co się czytało jest, wbrew pozorom, okropnie trudne. Ale udało mi się już odkopać parę takich rzeczy, które pamiętałam jak przez mgłę i jestem z siebie dumna. Choć pewnie będę zbierać te książki jeszcze długo :)


poniedziałek, 4 stycznia 2016

I can't believe you're gone

Warto pamiętać o czyichś urodzinach. Imieninach. Innych okazjach, nawet jeśli główny zainteresowany średnio je obchodzi. Ale to zawsze jest miłe, że ktoś pamięta... Odwiedzić na moment, zadzwonić chociaż. To w zasadzie nic nie kosztuje, a jednak jest niezwykle cenne. Na wypadek jakby się coś stało... I nie było już więcej okazji. Czasu. Nie będzie się wtedy miało wyrzutów sumienia do końca życia.

Warto odwiedzać bliskich i dzwonić bez okazji. Żeby potrafić sobie przypomnieć, kiedy ostatnio się z tym kimś rozmawiało...