niedziela, 20 grudnia 2015

Jaka książka sprawiła, że zacząłeś czytać?


Zastanawiam się nad tym już od lipca lub sierpnia. Wtedy bowiem czytałam "Znalezione nie kradzione" Stephena Kinga, akcja tam toczyła się wokół serii książek i taki oto fragment przykuł mą uwagę na tyle, że przestałam czytać, a zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Dla czytelników jednym z najbardziej elektryzujących odkryć jest właśnie to, że są czytelnikami - że nie tylko potrafią czytać, ale że są w tym zakochani. Beznadziejnie. Bez reszty. Pierwszej książki, która to sprawi nie zapomina się nigdy. Każda strona niesie nowe objawienie, nowy ogień i zachyt: "Tak! Właśnie tak jest! Tak! Też to widziałem!" I oczywiście: "Ja też tak myślę! Ja też tak CZUJĘ!".

Zapytałam wtedy rodziców, oni pamiętają od czego, a w połowie nawet, całą sytuację jak zaczęli czytać. Rozmyślałam nad tym, aż w końcu wypadło mi to troszkę z głowy. Do czasu, gdy sięgnęłam po "Cień Wiatru" Carlosa Ruiza Zafona i ta zagwozdka wróciła, z siłą kowadła.

Kiedyś usłyszałem, jak jeden z klientów ojca powiedział w księgarni, że niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ jak pierwsza książka, która od razu trafia do jego serca. Owe pierwsze obrazy, echa słów, choć wydają się pozostawać gdzieś daleko za nami, towarzyszą nam przez całe życie i wznoszą pałac, do którego, wcześniej czy później - i nieważne, ile w tym czasie przeczytaliśmy książek, ile nowych światów odkryliśmy, ile się nauczyliśmy i ile zdążyliśmy zapomnieć - wrócimy.

Jakkolwiek bardzo nie próbuję sobie przypomnieć, ja nie pamiętam. Nie mam pojęcia. Wiem, że w domu zawsze były książki, lubiłam je, mimo że nauczyłam się czytać dopiero w podstawówce. Po paru miesiącach pierwszej klasy w ramach lekcji była wycieczka do pobliskiej dziecięcej biblioteki miejskiej. Teraz jak się zastanawiam to nie wiem czemu, przecież była też szkolna. W każdym razie Pani ładnie opowiadała o wszystkim, pokazywała katalogi i wyrabiała karty biblioteczne. Wiem, że zaczęłam tam bardzo chętnie bywać i wypożyczać różne różności, ale jednocześnie pamiętam, że jedną z pierwszych lektur był Kopciuszek. Taka sporego formatu cieniutka książeczka i jej nie przeczytałam do końca. Czemu, przecież uwielbiałam Disney'owskiego Kopciuszka, to podobno jedna z moich ulubionych bajek z wczesnych lat. Może miałam już przesyt. I co czytałam później? Na pewno coś czytałam, ale nie pamiętam co. Oo, Dzieci z Bullerbyn też nie skończyłam, jakaś niechęć do lektur od małego i została na stałe. Później miałam cudowną nauczycielkę od języka polskiego i przy niej zaczęłam czytać naprawdę sporo ciekawych rzeczy, niekoniecznie dla dzieci w tym wieku. Harry Potter nie, Tolkien nie, jakiś King nie, nie wiem, nie mam pojęcia co było moją pierwszą miłością. Może można kochać książki tak o, po prostu, bez tego impulsu. Od zawsze..

4 komentarze:

  1. ppierwszaaa ... "Kwiat kalafiora" pamiętam nudziłem się i to bardzoo. Od niej się :) to była lektura siostry leżała nie miałem co robić a w telewizji ogląda się reklamy od czasu do czasu puszczą film w reklamach. mhm... a w szkolę bronił się od książek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, wszyscy pamiętają.. Ja niedługo własnego imienia zapomnę.. :)

      Usuń
    2. może nie zaczynałaś czytać . tylko od zawsze to lubiłaś :)

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że nie zapomniałam książki swojego życia :)

      Usuń