środa, 16 grudnia 2015

Przedświąteczny horror


Czas przed świętami Bożego Narodzenia można określić mianem co najmniej zwariowanego. Od końca listopada z każdym dniem chcąc nie chcąc, w pewnym momencie wszyscy zaczynają czuć tą "atmosferę". Lecz, czy miesiąc przygotowań, bądź w najbardziej optymistycznej wersji tydzień, jest tego wart? Podejrzewam, że ludzie tracą więcej energii i zdrowia na udekorowaniu domu, zakupach, dobraniu torebki do butów stryjecznej ciotki od strony męża, by dobrze wyglądać w kościele, niż mają z tego radości. Ale co ja tam wiem, w końcu to nie moje święta..

Jednakże nie ma straszniejszej rzeczy niż zakupy w grudniu. Obojętnie, czy to spożywcze, czy jakiekolwiek inne. To istny horror. Moja przestrzeń osobista jeszcze nie doszła całkowicie do siebie po koncercie Comy (i zanim ktoś powie: "przecież to był koncert idiotko, czego się spodziewałaś", to byłam na tylu koncertach, że jestem w stanie stwierdzić absolutnie, że ten był wyjątkowy pod względem tłumów), a teraz musi się zmagać z hordami w sklepach. Przecież przed nami apokalipsa, całe dwa dni wolnego i trzeba zrobić mnóstwo niesamowitych potraw, które w większej mierze zostaną później wyrzucone. A na samą myśl osób kurczowo trzymających wózki, którymi zastawiają całe alejki w poprzek i nijak, ani troszkę nie przejmują się resztą ludzi, którzy też mogliby się gdzieś śpieszyć, to aż mnie trzęsie. Przecież każdy chciałby ukraść taki wózek, pełen niezapłaconych produktów. Jej, ktoś zrobił zakupy za mnie! Eh... Tak, kupno prezentów dla rodziny jeszcze przede mną. Niestety nie da się kupić wszystkiego przez internet :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz