wtorek, 1 września 2015

Take me home


Mało jest cudowniejszych momentów niż wyjście z poranną kawą na taras. 
Gdy można wystawić pyszczek do słonka i wieje delikatny wietrzyk. Słychać śpiew ptaków. I jest cisza. Zupełna cisza... Ta kawa wtedy smakuje wyjątkowo. 
Jak będę mieszkać w Hiszpanii (bo będę) i będę mieć swój domeczek (jw.) to obowiązkowo będzie to dom z tarasem. 

A może by tak od razu znaleźć męża w Hiszpanii, dlaczego nie.. 
Zostawić wszystko i pojechać, po angielsku się dogadam, słodki Lisek coś znajdzie do roboty.. Hm, kuszące.. Zacząć wszystko od nowa.


Ah, zapomniałabym. Przed spontanicznym wyjazdem musiałabym oddać moją dokumentację medyczną do przetłumaczenia.
Aajć, a przez moment było tak pięknie...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz